środa, 2 marca 2016

Wygrałam



  23 marca rok temu. Normalny dzień. Zadowolona żegnam się z panem kierowcą w autobusie i wysiadam. Super, minął mi poniedziałek. Mam dobry humor. Nagle się budzę. Nie wiem, co się stało. Nic nie pamiętam. Czuję ogromny ból z tyłu głowy. Jestem zdezorientowana. Widzę ratownika medycznego. Słyszę krzyk ludzi, płacz najbliższych.  Co ja tu robię do jasnej ciasnej?!
Chwilę później jazda karetką. Mama wciąż trzymała mnie za rękę i zapewniała, że wszystko będzie dobrze. Świat wirował jak w pralce. Przez całą drogę do szpitala wręcz chodziłam po ścianach z bólu  - to pamiętam doskonale. Zaczęłam uświadamiać sobie, czemu tu jestem... Choć bardziej znam przebieg wypadku z opowiadań. To była moja wina. Tylko dlaczego nic nie pamiętam? 
2 tygodnie spędzone w szpitalu. Nie polecam. Szczególnie jak przez pierwszy tydzień nie mogłam podnosić głowy nawet o 5 cm... Nie mówiąc o przewracaniu się z boku na bok. Nudziłam się niemiłosiernie, a świat nie przestawał wirować. Męczyłam się, mówiąc. Po tygodniu mogłam wstać. Jak bardzo marzyłam, żeby podejść do okna! Zaczynając chodzić poruszałam się wężykiem, jakbym coś piła. Dziwne uczucie! Ominął mnie sprawdzian szóstoklasisty - ten stres, komisja, pełna sala ludzi, rządy ławek i krzeseł... Pierwszy raz w życiu chciałam tak bardzo  wrócić do szkoły. Oczywiście trzymałam kciuki za moją klasę! :)  Po wyjściu ze szpitala musiałam zostać jeszcze miesiąc w domu... Często słabłam, musiałam dużo leżeć. Nienawidziłam tego. Majówka była najlepszym czasem -  w końcu tuż po niej miałam wrócić do szkoły! Klasa i pani  przywitała mnie tak miło... Byłam bardzo zaskoczona! Dostałam cudowną książkę. Tak za nimi tęskniłam! <3 Zamurowało mnie i to był ten moment, w którym nie mogłam wydusić ani słowa. Po prostu dziękuję. Wszystko zaczęło wracać do normy. 
Wygrałam życie. Nie, to nie jest kolejna wymyślona historia w stylu "tak mogło być". Tak było...  Chyba mogę powiedzieć, że to był najgorszy okres w moim życiu. Cieszę się, że już się skończył. Jedyną pozytywną rzeczą były przywitania po czasie rozłąki - przekonałam się, że miałam dla kogo walczyć. Po prawie  roku mam nadzieję, że wszystko wróci do normy w 100%. W tamtym roku wiele zaplanowanych rzeczy musiałam sobie odpuścić.... W tym nie będzie aż tak łatwo!
Proszę, uważaj. Gdziekolwiek jesteś. Nie baw się na ulicy. Nie kuś losu. Wiem, to brzmi banalnie. Tyle, że ja już się o tym przekonałam... Uwierz, ty nie chcesz.  
Życie to największy dar, jaki masz. W przeciągu kilku sekund możesz je stracić... Wiem co mówię. Ja dostałam szansę. Nie każdy musi mieć takie szczęście... Teraz mi wierzysz?


"-Zły dzień ? Połóż rękę na klatce piersiowej. Czujesz bicie? To się nazywa cel. Jesteś tu z jakiegoś powodu, pamiętaj."

6 komentarzy:

  1. Jaki przepiękny cytat na samym dole! :o :)
    Strasznie wzruszający post, a jeszcze bardziej strzela w serce, gdy doczytujemy, że to wydarzyło się na prawdę :/ Takie wypadki wydają nam się odległe i myślimy, że nas nie dotyczą, ale jednak nie są takie.
    Przepiękny post, na prawdę motywuje :)
    Mój Blog Zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę, że ludzie dopiero po takich wypadkach uświadamiają sobie, jak ważne jest życie. Doceniają, patrzą na wszystko z innej perspektywy.
    Muszę przyznać, że sama miewam takie dni, kiedy na nic nie mam ochoty i myślę, jakie to wszystko jest do bani i po prostu nie mam ochoty dalej żyć, ale to jest nieprawda. Jak sama wspomniałaś życie, to najpiękniejszy dar, jaki kiedykowiek otrzymaliśmy. Trzeba go chronic i wykorzystać jak najlepiej!

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie napisany post! Zmusza do refleksji. wy-stardoll.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Niedługo już rok...
    Matko...
    Los chciał żebyś żyła! ❤ Nigdy nie przypuszczałam, że się zaprzyjaźnimy... Widzisz! Pewne rzeczy dzieją się po coś... Żeby sobie coś uświadomić... Albo spotkać ludzi dzięki którym chcemy żyć!

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytałam post ze wstrzymanym oddechem.. a ostatni cytat biorę bardzo do siebie.
    Pozdrawiam, Magda ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ojej <3 Też przekonałam się jak ważne jest życie... Co prawda to była historia z końmi więc do tej pory wszyscy mówią mi "przestań jeździć", ile kłótni z mamą mnie minęło. Gdyby nie konie dawno leżałabym pocięta gdzieś w lesie... Mam nadzieję, że wszystko się poprawi i zaczniesz życie od nowa :)

    OdpowiedzUsuń